Menu główne:
Opisy I > W00 WIELKA RZECZ...
Hong Kong – Brilliant Victory
12 tura
Zakupy: brak
Prezenty: brak
Straty CORE:
Patrol motocyklowy
Raport zdjęciowy:
jedna z wielu potyczek
a i desant się powiódł bez większych problemów :)
Opis bitwy:
Bitwa, która bardzo mi się spodobała. Dynamiczna, manewrowa i obarczona pewnym ryzykiem bo … szaleje amerykańska artyleria, która na moje szczęście skupiła swój ogień na sojusznikach. Już samo rozstawienie kłopotliwe, bo trzeba podzielić armię na cztery zespoły, rozstawiane w różnych miejscach. A potem już walka, aby zepchnąć wroga do morza. Chińczycy robili co mogli, ale z T34 niewiele mogli zdziałać. Co to by się działo jakby mieli T-54 to aż strach pomyśleć. A Amerykanie dali próbę tego co nas czeka gdy wyruszamy przez Atlantyk odkrywa nowe kontynenty.
No i na koniec desant morski lub powietrzny na VH za morzem.
Nanjing – Brilliant Victory
7 tura
Zakupy: brak
Prezenty: brak
Straty CORE:
3x Patrol motocyklowy
Raport zdjęciowy:
I znowy Rosjanie z ich paskudnymi czołgami z osłoną dział samobieżnych
Opis bitwy:
Duuuuża bitwa pancerna. Na północy rosyjskie czołgi robią kapuśniak z Japończyków, a na południu Amerykanie trenują ten sam sport. Aż w to wszystko wmieszały się moje wojska pancerne i posprzątały ten bałagan. W powietrzu także ciężka walka, także z rosyjskim Jakiem-23, który kosztował mnie atak trzech moich jednostek.
Kiedy wydawało się że mam już posprzątane, wyleźli z dziupli Anglicy, zdobyli lotnisko na południu i ich kontratak kosztował mnie dwie jednostki zwiadowców. Ale strategicznie to zwycięstwo zapewniło naszemu rządowi jak i Cesarzowi Japonii całkowite i bezwzględne panowanie nad całą Azją. Teraz możemy ruszyć na gniazdo wszelkiego zła na tym świecie. Wymagać to będzie taktyki żabich skoków … od wysepki do wysepki, aż na sam kontynent. No to zaczynamy …
Azory – Victory – 14 tura
Zakupy: brak
Prezenty: brak
Straty CORE: Komandosi 45, M45TP Anders
Raport zdjęciowy: nierówny pojedynek … pancerniki i krążowniki kontra czołgi …
ale na południu już po krzyku, lotnisko opanowane i lotnictwo już w powietrzu :)
Opis bitwy:
Stało się !! Ruszamy przez Atlantyk, a na początku trzeba zdobyć przyczółek na Azorach. Sztabowcy zapewnili środki desantowe tylko dla ośmiu jednostek więc rozstawiam kwiat mojego korpusu czyli 8 jednostek Andersów no i na swoją późniejszą szkodę chciałem być cwany i wystawiłem dodatkowo Komandosów w desancie powietrznym.
Tak ogólnie to w ogóle sztabowcy się nie popisali, bo słabe wsparcie z powietrza i nie najsilniejsze na morzu. Więc jak tu grać i czym straszyć, kiedy pomimo dwojenia się i trojenia "Kruków" po trzech turach wrogie lotnictwo panuje już bezsprzecznie na niebie.
Podobnie na morzu ... twarda walka ... cholernie trzeba dbać o podwodników ... i o ile na południu, gdzie skierowałem większe siły powoli osiągam przewagę, to na północy tragedia. Amerykańska flota na czele z pancernikiem "Iowa" robi kotleta z japońskich okrętów i niepodzielnie tam panuje. Co prawda sojusznicy tanio skóry nie sprzedali i trochę uszczknęli sił wroga, to nie jest łatwo ... co ja piszę ... jest horrendalnie źle !!
A w tle tej bitwy powietrzno-morskiej, moje wojska desantowe chyłkiem, "na paluszkach" przemieszczają się w kierunku lądu. I wreszcie tam docierają ... wyładowuję je na ląd szybko jak to tylko jest możliwe (uwaga na pułapki ... można wylądować na odizolowanych od reszty wysepkach i "po ptokach"). Priorytetem jest południe, bo jest tam lotnisko, a moje "Iskry" i "Gromy" już nie mogą się doczekać wejścia do walki ... jak wreszcie weszły do bitwy to w ciągu dwóch rund zrobiły porządek na błękitnym niebie. Tak więc na południu spacerek (no nie liczę walk z brytyjską flotą), więc zawracam "Yamato" i spółkę na północ. Ale na północy w tym czasie rozegrała się tragedia ... zrobiłem błąd nie czekając na wsparcie z południa i wylądowałem czołgami na lądzie licząc, że rozjadą wojska lądowe, a 5-cio belkowe Andersy dadzą radę przetrwać nawałę ogniową z morza. No a już WIELKIM błędem było wylądowanie Komandosami na ziemi. Jak tylko zostali dostrzeżeni przez wroga, cała amerykańska armada się na nich rzuciła i polegli bohaterską śmiercią. A byli ze mną w tej wojnie od samego początku ... żal, że aż się płakać chce. Czołgi się przepychają po wydmach, ale nie jest to łatwe, a i rozwinąć ataku się nie da. Amerykańce szaleją i skupiają ogień na jednym oddziale "Andersów". Pierwszą nawałę jeszcze przetrwał, ale niestety druga go zmiotła do morza. Boląca strata ... oj jak bardzo boląca.
Na szczęście zaraz potem dotarło wsparcie z południa, na początek lotnicze, a potem morskie. Oczywiście to nie był spacerek, bo pojedynek "Iowy" z "Yamato" wcale nie jest z korzyścią dla tego drugiego jakby można się było spodziewać, ale na szczęście te walki odciągają wrogie okręty od moich czołgów. Mam także na szczęście jeszcze nasz wielki okręt podwodny "Orzeł", któremu wreszcie udało się podpłynąć do "Iowy" i ją znacznie osłabić ... więc "Yamato" mógł dokończyć dzieła zniszczenia. Ale cała nasza polska flota oprócz "Orła", po ciężkich i honorowych walkach poległa na placu boju (chyba powierzchni morza ... a niech już tak zostanie ;) )
Pancerniaki także dobierają się do skóry Anglikom na lądzie, ale to już czas tylko na zwykłe zwycięstwo. Trudno ... i tak jak sądzę, tanio się wykpiłem z tej bitwy, w której NALEŻY SIĘ SPODZIEWAĆ STRAT, i to nie małych.
St. George – Victory
12 tura
Zakupy: 2x M45TP Anders
Prezenty: brak
Straty CORE: M45P kal180, M50 kal 155
Raport zdjęciowy: pierwsze spotkanie „Iskier” z F-86 Sabre … całkiem udane chociaż prognoza była odwrotna, 7:3 dla Sabre,
gniazdo oporu Brytyjczyków i zajęcie ostatniego VH na wysepce … nie można o tym zapomnieć, bo potem może być kłopot :)
Opis bitwy:
Znowu kosztowny desant … ale one zawsze są kosztowne.
Ponownie mało transportu, więc wystawiam kwiat mojej armii czyli najmocniejsze i najbardziej doświadczone jednostki pancerne i artyleryjskie, ale robię błąd i zamykam okno wystawiania kiedy jeszcze jest sześć miejsc … trudno … powalczymy tym co mamy, czyli z sił corowych pięć ATY i osiem TK. A może to dobrze … bo mniej stracę :)
Cóż się dużo rozpisywać … zanim rozprawiłem się z wrogimi flotami, w czym duży udział miał „Orzeł” i podwodna ferajna, US Navy i Home Fleet urządziły mi lanie na jednostkach desantowych i co najgorsze, to pomimo podstawiania „pod nos” jednostek AUX, nawet komandosów w szybowcach, wróg skupił się na mojej artylerii w barkach desantowych. Dwie straciłem, dwie o stanach 2/15 i 5/15 wycofałem na pełne morze.
Dodatkowo jedna z jednostek pancernych także oberwała i ze stanem 5/15 także poszła w odstawkę. Natomiast w odróżnieniu od poprzedniej bitwy, nasze siły morskie bez problemu sobie radzą z wrogą flotą, więc można opóźnić desant wojsk corowych „na później” ale czy starczy wówczas czasu ??
Jak już wylądowałem czołgami na wyspie to zrobiłem taką jatkę, że tylko „koła” w powietrzu latały i to pomimo że miałem wsparcie tylko jednej artylerii, ale za to z Devastating Fire. A jak się dorwałem do lotniska, to w ciągu dwóch tur miałem czyste niebo nad głową. Ale definitywnych strat to już nie przywróci. Komandosów straciłem … i potem miałem kłopot i trochę jednak farta … ale o tym cicho sza …. Mamy zwycięstwo i błędy się nie liczą. Ale czuję coraz większe problemy na kontynencie amerykańskim … strat tak doświadczonych jednostek nie powetują uzupełnienia żółtodziobami ?!
Savannach 52 – Brilliant Victory
14 tura
Zakupy: brak
Prezenty: brak
Straty CORE: M45TP Anders, AT 204/wz44
Raport zdjęciowy:
przygotowania do pierwszego postawienia stopy na kontynencie amerykańskim
a potem już się wydostałem z plaż i „pogoniłem kota” stacjonującym tu wrogim wojskom
Opis bitwy:
Na początku mocno się zastanawiam czy podnosić stany czy wprowadzać żółtodziobów … staje na tym pierwszym.
Nauczony doświadczeniem, a co „gra się” to się i doświadczenie zdobywa, barki desantowe chowam po kątach, do czasu aż nie osiągnę przewagi na morzu … czasem to się później będziemy martwili. I bardzo dobrze się stało … wywiązuje się potężna bitwa morska, ale tym razem sojusznicy się postarali i siła okrętów jest po właściwej stronie, ale walka z okrętami klasy „Iowa” jest biciem głową o ścianę … aż podwodne orły przybyły … parę torped i po krzyku. Dobrze, że dysponujemy kilkoma pancernikami, bo dzięki temu po pierwsze robimy porządek na morzu, a potem ogniem potężnych dział uciszamy wrogą artylerię nadbrzeżną i samobieżną przed samym lądowaniem. Trochę krwi mi napsuł amerykański okręt podwodny, który wielokrotnie umykał spod ostrzału moich niszczycieli, a przeciwnik na nie polował. Co ciekawe, przydzielone lotnictwo praktycznie zapewniło mi komfort w powietrzu mocno osłabiając, a czasami niszcząc przeciwnika. Jak zdobyłem wreszcie lotnisko, to wystarczył jeden wypad i było po wszystkim … ale spotkanie z „Sabie” wymagało ataku aż trzech jednostek „Gromów … tych powietrznych.
Jak już panowałem na morzu, to przystąpiłem do desantu … pierwsze postawienie gąsienicy na lądzie amerykańskim nastąpiło dopiero w 7 rundzie. Ale jak już wylądowałem to ruszyłem z kopyta i zmiotłem to co się opierało. Trochę krwi mi upuściły amerykańskie tanki ze wsparciem artylerii, szczególnie że dorwały mojego ppanca … dzielnie się bronił, ale mało miał amunicji … kolejna jednostka, która była ze mną od początku i już jej nie ma …
No i jeszcze świeży nabytek pancerny pożegnał się z tym światem … czasu wystarczyło do BV w ostatniej rundzie.